Witajcie!
Jestem maksymalnie podekscytowana tym, że mogę pokazać Wam prolog, który wszystko zaczyna. To właśnie teraz, w tym momencie zaczyna się moje opowiadanie... Możecie mi wierzyć albo nie, ale mam dreszcze na ciele dzieląc się tym z Wami. To opowiadanie będzie częścią mojego serca, częścią mnie, tego co czuję. Liczę na to, że tak jak ja będziecie cieszyć się z każdego wpisu, każdego rozdziału tego opowiadania. Planuję ich około 20-25, nie chcę zbędnie przedłużać i robić jakąś stonogę.Zapraszam Was serdecznie oto ... DŁUG WDZIĘCZNOŚCI
Przyjaciółce,
która namówiła mnie do pierwszego opowiadania
choć już nie ma jej w moim życiu...
~*~
Na poziomie drugim w Ministerstwie Magii, w Departamencie
Przestrzegania Prawa Czarodziejów, na jednej z sal rozpraw Wizengamotu ludzi
było jak w ulu pszczół. Kręcili się również przed drzwiami próbując usłyszeć
cokolwiek z sali rozpraw. Bowiem dzisiaj 2 lipca 1998 roku, dokładnie dwa
miesiące po Drugiej Wojnie Czarodziejów w Hogwarcie odbywał się osąd jednych z
ostatnich śmierciożeców i osób związanych z Voldemortem. W Ministerstwie Magii
wrzało, ludzie przepychali się chcąc dostać się do środka. Dzisiaj swój proces
miał mieć Draco Lucjusz Malfoy oraz jego matka – Narcyza Malfoy. To nie na osąd
kobiety, który nota bene już się zakończył wynikiem uniewinniającym, wszyscy
czekali. To właśnie na wynik procesu młodego, bądź co bądź osiemnastoletniego
chłopaka wszyscy czekali.
On bowiem, młody śmierciożerca wzbudzał przez lata u uczniów
Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie strach, lęk i przerażenie.
Prześladował wielu uczniów w szkole, potem przyłączając się do popleczników
Voldemorta również dojrzałych czarodziejów. Jego ojciec Lucjusz Malfoy już od
kilku tygodni przebywał w Azkabanie, bowiem najbliżsi sprzymierzeńcy Czarnego
Pana mieli swoje procesy prawie od razu po zakończeniu wojny. Już do końca
życia będą przebywali w więzieniu dla czarodziejów, bardzo dobrze strzeżonym.
Narcyza Malfoy została uniewinniona z racji tego, że jak udowodnili
psychologowie, była pod mocną presją swojego męża.
Blondwłosa kobieta siedziała teraz na sali rozpraw modląc
się, o to, aby jej syn został uniewinniony. Patrzyła na niego nieustannie,
bardzo mocno przejęta wyglądem swojego potomka. Jego twarz wyglądała okropnie,
zapadnięte policzki, stalowe oczy kompletnie bez wyrazu, a ciało wychudzone i
zgarbione. Przez to przetrzymywanie w Azkabanie do procesu schudł chyba z pięć
kilogramów. Wyglądał jak śmierć. Dla matki, nawet takiej, która nie okazywała
uczuć, to widok rozdzierający serce na miliard kawałków. Jego silne dotąd ręce
były złączone ze sobą grubymi kajdankami, tak samo jak nogi. Ubrany był nie tak
jak dotąd w czarny, drogi i szyty na miarę garnitur, lecz w wyciągniętą koszulę
i spodnie w biało – szare pasy.
Pięćdziesięciu członków Wizengamotu ubranych w fioletowe
szaty z ozdobną literą „W” wyhaftowaną na ubraniu przesłuchiwało kolejne osoby,
które były związane z bitwą. Obecny Minister Magii – Ralson Cisco siedział
pośrodku wszystkich członków i zadawał pytania czarnoskóremu przyjacielowi
Dracona. Blaise Zabini stał oparty o mównicę, co jakiś czas zerkając na kumpla
i posyłając mu pocieszające spojrzenie.
- Dziękujemy Panie Zabini, nie mamy więcej pytań. Proszę
zając miejsce. – powiedział Minister Magii pokazując czarnoskóremu chłopakowi
miejsce na ławce, tuż obok Neville’a Longbottoma. – Zapraszam już ostatnią
osobę Hermione Jean Granger.
Właśnie w tej chwili otworzyły się wielkie, brązowe drzwi po
lewej stronie, a przez nie wolnym krokiem przeszła wywołana kobieta. Pomimo
upływu czasu od wojny, na twarzy miała jeszcze kilka zadrapań. Jej brązowe
włosy były delikatnie pokręcone i opadały na ramiona. Miała na sobie czarną,
dopasowaną spódnicę za kolano, niewysokie szpilki oraz białą elegancką koszulę
na długi rękaw. Na jej widok kilka aparatów zwróciło się ku niej i blask fleszy
rozświetlił salę rozpraw. To ona… Jedyna kobieta w Złotym Trio, które dało radę
ze śmierciożercami i pokonało samego Lorda Voldemorta. Cała trójka stała się
bohaterami świata czarodziejów. Nie można tutaj zapominać również o reszcie,
jednak to na nich skupia się teraz każdy dziennikarz.
Hermiona podeszła do mównicy, na co Minister Magii uśmiechnął
się szczerze. Bardzo lubił tę kobietę i widział ją w którymś z departamentów w
Ministerstwie. Oczywiście ją oraz jej przyjaciół.
W głowach Draco, Narcyzy i Blaise’a w tym samym momencie
przeszło to samo zdanie: No to już koniec.
- Proszę się przedstawić. – powiedział Minister Magii. Był to
niezbyt wysoki, szczupły i elegancki mężczyzna. Jego włosy były krótkie i
prawie wszystkie siwe.
- Hermiona Jean Granger, urodzona 19 września 1979 roku w
Londynie, czarodziej pochodzenia mugolskiego. – powiedziała dumnie kobieta. Jej
pochodzenie nie było dla niej powodem do smutku, lecz do dumy, że ktoś taki jak
ona zrobił tak wiele.
- Pani Granger czy jest pani spowinowacona lub spokrewniona
z oskarżonym Draconem Lucjuszem Malfoyem? – zapytał mężczyzna.
- W żadnym wypadku. – powiedziała stanowczo kobieta.
Spojrzała na Slizgona na kratami, wyglądał co najmniej marnie.
- Co może nam powiedzieć Pani na temat oskarżonego oraz o
wykroczeniach, jakich dopuścił się ten mężczyzna?
- Cóż… Draco Malfoy uczęszczał tak jak ja do Szkoły Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nigdy nie lubiliśmy się, wręcz można powiedzieć, że
nienawidziliśmy się w czasach szkolnych. Malfoy wielu uczniom dokuczał i
prześladował. W czasie bitwy o Hogwart stanął po stronie Voldemorta. – Narcyza
ukryła swoją twarz w dłoniach. Granger mówiła wszystko, aby pogrążyć jego syna
jeszcze bardziej. Doskonale wiedziała, że członkowie sądu czarodziejów
najbardziej będą brali pod uwagę jej słowa. Na całe szczęście tylko ona ze
Złotego Trio mogła pojawić się na rozprawie. Gdyby był tu jeszcze Potter i
Weasley jej syn byłby całkowicie przegrany. – Hmmm…- zawahała się Hermiona i
spojrzała najpierw na matkę Malfoya, a następnie na niego samego. Chłopak miał
spuszczoną głowę. – Mimo wszystko wydaje mi się, że pan Draco Malfoy nie chciał
stanąć po tamtej stronie. – Granger zauważyła jak momentalnie blondwłosy
podniósł głowę i spojrzał na nią ze zdziwieniem. Na Sali rozpraw można było
usłyszeć szepty i odgłosy zdziwienia.
- Czy mogłaby Pani powiedzieć dokładnie, skąd takie
myślenie?- zapytał zdziwiony Ralson Cisco. Członkowie Wizengamotu szeptali do
siebie.
Widać, że jej zdanie wywołało niezwykłe poruszenie. Pióra
dziennikarzy zapisujące relacje z rozprawy zaczęły szybko notować. Twarze
obecnych tutaj ludzi były zdziwione. Naprawdę nikt nie dowierzał w to co mówi
Gryfonka. Większość ludzi znało relację między Malfoyem, a Granger i nikt nie
pomyślał, że ona, tyle lat dręczona przez blondyna powie coś takiego o nim.
- Otóż Malfoy jest nieczułym dupkiem. Przepraszam za
słownictwo. – uśmiechnęła się lekko do członków – Jednak kiedy doszło do
ostatecznej rozgrywki między dobrem, a złem, jeśli mogę to tak ująć i zawołali
Malfoya do śmierciożerców widziałam w jego oczach niezdecydowanie, niechęć do
przejścia. Wydaje mi się, że nie chciał, aby jego rodzice zostali zamordowani
za jego zdradę i tylko z tego powodu tam przeszedł. Myślę, że zrobił to wszystko
tylko po to, aby jego rodzice uniknęli śmierci. – powiedziała dziewczyna.
Narcyza Malfoy patrzyła na Hermione z niedowierzaniem. Ona
starała się bronić jej syna. Granger zauważyła w jej dziecku choć cień dobra,
powód dla którego tak naprawdę Draco ostatecznie przeszedł na ich stronę.
Rozszyfrowała go bez największego problemu. Nie sądziła, że ta dziewczyna
będzie jedną z nielicznych osób, które zeznają na korzyść jej syna. Była pewna,
że tym bardziej go pogrąży i swoimi słowami tylko potwierdzi miejsce syna w
Azkabanie.
Draco słuchał uważnie każdego słowa znienawidzonej Gryfonki.
Był pewny o tym, że dziewczyna odegra się za te wszystkie lata udręki,
wyzywania jej od szlam i poniżania. Doskonale wiedział, że wyrządził jej tyle
krzywdy, że teraz jego los zależy od niej, a ona go broni? To niemożliwe. Ona
mogła się na nim teraz zemścić, zeznać na jego niekorzyść. Nie rozumiał jej.
Poza tym, skąd to wszystko wiedziała? Jak go rozszyfrowała? Przecież cały czas
zakładał na siebie maskę obojętności.
- Dziękujemy panno Granger. Nie mamy więcej pytań.-
powiedział, a w zasadzie ledwo wykrztusił z siebie Cisco. Był tak samo
zdziwiony jak wszyscy słowami Hermiony. – Proszę zająć miejsce. Po krótkiej
naradzie ogłosimy wyrok. – wszyscy obecni na sali wstali, a sędziowie wyszli z
Sali rozpraw.
Hermiona wzięła głęboki wdech i tuż po opuszczeniu Sali
przez sędziów usiadła na ławce dla
świadków. Bardzo nie podobało się jej tutaj. To miejsce wywoływało na
jej ciele dreszcze. Z resztą, kto lubi przebywać w sądzie? To bardzo
stresujące, że czyjś los leży właśnie w twoich rękach. Gryfonka, kiedy dostała
wezwanie jako świadek na rozprawę Draco Malfoya zdziwiła się. Dlaczego akurat
do niego? Przecież tak wielu ludzi było oskarżonych, a wezwanie dostała tylko
na tę rozprawę. Być może dlatego, że wiele ludzi wiedziało jakie relacje miała
z tym chłopakiem. Liczyli na to, że przyjdzie go pogrążyć? Harry i Ron również
dostali wezwanie na tę rozprawę, jednak nie mogli się pojawić, bo mieli jakieś
spotkania z Ministrami Magii z innych państw, którzy chcieli koniecznie ich
mieć w swoich Ministerstwach Magii jako aurorów. Poza tym wspólnie stwierdzili,
że nie chcą przyczyniać się do skazania swojego, bądź co bądź rówieśnika.
Hermiona bardzo długo zastanawiała się czy stawiać się na rozprawie czy nie, a
przede wszystkim co miała zeznać. Powiedziała to, co uważała za słuszne, to co
rzeczywiście czuła. Zdawała sobie sprawę z tego, że wywołała teraz burzę w
świecie magii, jednak nade wszystko chciała być wierna sobie i temu co czuła.
Szatynka czuła na sobie wzrok siedzącej naprzeciw Narcyzy
Malfoy. Kiedy podniosła wzrok, ich oczy się spotkały. Hermiona widziała w
oczach tej kobiety pewną… wdzięczność? W końcu jako jedna z nielicznych zeznała
na korzyść jej syna.
- Proszę wstać!- usłyszała i szybko odwróciła wzrok. Wszyscy
obecni na Sali wstali, a do pomieszczenia weszli sędziowie. Draco Malfoy
również wstał. Jego oczy teraz nie zdradzały co czuje, byłby jakby obojętne.
- Wyrok w imieniu sędziów Wizengamotu. Członkowie
jednomyślnie, pięćdziesięcioma głosami uznali Dracona Lucjusza Malfoya za…-
przerwał w kulminacyjnym momencie Ralson Cisco i oczami przeleciał po całej
Sali. Wszyscy oczekiwali na decyzję sędziów, a Minister Magii specjalnie
przedłużał, aby zrobić napięcie. W końcu to na ten wyrok czekali chyba wszyscy
czarodzieje. Ta przerwa trwała dla Narcyzy Malfoy tyle co wieczność. Jej serce
biło tak głośno, że wydawało jej się, że obecni na tej Sali to słyszą. - …
niewinnego. – dokończył Minister Magii. Z Sali było słychać słowa zarówno
uznania, jak i dezaprobaty. – Dracon Lucjusz Malfoy według opinii sędziów i
członków Wizengamotu działał w obronie własnej oraz swojej rodziny, chcąc
uniknąć śmierci. Z tego powodu sąd go uniewinnia. Proszę rozkuć oskarżonego. –
wydał polecenie do strażników. Gdy to zadanie zostało wykonane Minister dodał –
Dziękuję. – wszyscy członkowie wyszli z Sali rozpraw i zniknęli za wielkimi,
brązowymi drzwiami po lewej stronie.
Kiedy tylko zamknęły się drzwi, dziennikarze ruszyli pędem
do Hermiony. Przepychali się, aby być blisko niej.
- Co Pani myśli o uniewinnieniu? Czy zgadza się Pani z
wyrokiem? – dziennikarze się przekrzykiwali, a pióra i kartki pergaminu wiszące
w powietrzu czekały na to, aby zapisać każde słowo wypowiedziane przez
Hermione. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że to dzięki niej Malfoy został
uniewinniony.
Hermiona spojrzała na Malfoya, który właśnie podszedł do
swojej matki i przytulił się do niej. To było wzruszające, kiedy widziała jak
Narcyza Malfoy, ta zimna kobieta, która wydawała się być bez uczuć płacze
rzewnie ze szczęścia przytulając swojego syna. Malfoyowie w tym samym momencie
zerknęli na Hermione. Kobieta o platynowych włosach powiedziała bezgłośnie do
jej Dziękuję, a jej potomek pochylił głowę z wdzięcznością. Dziewczyna
uśmiechnęła się minimalnie do nich i zaczęła odpowiadać na pytania
dziennikarzy.
Pierwszy rozdział pojawi się 3 kwietnia i już Cię na niego zapraszam :)