piątek, 27 marca 2020

Prolog

Witajcie!

Jestem maksymalnie podekscytowana tym, że mogę pokazać Wam prolog, który wszystko zaczyna. To właśnie teraz, w tym momencie zaczyna się moje opowiadanie... Możecie mi wierzyć albo nie, ale mam dreszcze na ciele dzieląc się tym z Wami. To opowiadanie będzie częścią mojego serca, częścią mnie, tego co czuję. Liczę na to, że tak jak ja będziecie cieszyć się z każdego wpisu, każdego rozdziału tego opowiadania. Planuję ich około 20-25, nie chcę zbędnie przedłużać i robić jakąś stonogę.
Zapraszam Was serdecznie oto ... DŁUG WDZIĘCZNOŚCI

Przyjaciółce,
która namówiła mnie do pierwszego opowiadania
choć już nie ma jej w moim życiu...




~*~




Na poziomie drugim w Ministerstwie Magii, w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, na jednej z sal rozpraw Wizengamotu ludzi było jak w ulu pszczół. Kręcili się również przed drzwiami próbując usłyszeć cokolwiek z sali rozpraw. Bowiem dzisiaj 2 lipca 1998 roku, dokładnie dwa miesiące po Drugiej Wojnie Czarodziejów w Hogwarcie odbywał się osąd jednych z ostatnich śmierciożeców i osób związanych z Voldemortem. W Ministerstwie Magii wrzało, ludzie przepychali się chcąc dostać się do środka. Dzisiaj swój proces miał mieć Draco Lucjusz Malfoy oraz jego matka – Narcyza Malfoy. To nie na osąd kobiety, który nota bene już się zakończył wynikiem uniewinniającym, wszyscy czekali. To właśnie na wynik procesu młodego, bądź co bądź osiemnastoletniego chłopaka wszyscy czekali.
On bowiem, młody śmierciożerca wzbudzał przez lata u uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie strach, lęk i przerażenie. Prześladował wielu uczniów w szkole, potem przyłączając się do popleczników Voldemorta również dojrzałych czarodziejów. Jego ojciec Lucjusz Malfoy już od kilku tygodni przebywał w Azkabanie, bowiem najbliżsi sprzymierzeńcy Czarnego Pana mieli swoje procesy prawie od razu po zakończeniu wojny. Już do końca życia będą przebywali w więzieniu dla czarodziejów, bardzo dobrze strzeżonym. Narcyza Malfoy została uniewinniona z racji tego, że jak udowodnili psychologowie, była pod mocną presją swojego męża.
Blondwłosa kobieta siedziała teraz na sali rozpraw modląc się, o to, aby jej syn został uniewinniony. Patrzyła na niego nieustannie, bardzo mocno przejęta wyglądem swojego potomka. Jego twarz wyglądała okropnie, zapadnięte policzki, stalowe oczy kompletnie bez wyrazu, a ciało wychudzone i zgarbione. Przez to przetrzymywanie w Azkabanie do procesu schudł chyba z pięć kilogramów. Wyglądał jak śmierć. Dla matki, nawet takiej, która nie okazywała uczuć, to widok rozdzierający serce na miliard kawałków. Jego silne dotąd ręce były złączone ze sobą grubymi kajdankami, tak samo jak nogi. Ubrany był nie tak jak dotąd w czarny, drogi i szyty na miarę garnitur, lecz w wyciągniętą koszulę i spodnie w biało – szare pasy.
Pięćdziesięciu członków Wizengamotu ubranych w fioletowe szaty z ozdobną literą „W” wyhaftowaną na ubraniu przesłuchiwało kolejne osoby, które były związane z bitwą. Obecny Minister Magii – Ralson Cisco siedział pośrodku wszystkich członków i zadawał pytania czarnoskóremu przyjacielowi Dracona. Blaise Zabini stał oparty o mównicę, co jakiś czas zerkając na kumpla i posyłając mu pocieszające spojrzenie.
- Dziękujemy Panie Zabini, nie mamy więcej pytań. Proszę zając miejsce. – powiedział Minister Magii pokazując czarnoskóremu chłopakowi miejsce na ławce, tuż obok Neville’a Longbottoma. – Zapraszam już ostatnią osobę Hermione Jean Granger.
Właśnie w tej chwili otworzyły się wielkie, brązowe drzwi po lewej stronie, a przez nie wolnym krokiem przeszła wywołana kobieta. Pomimo upływu czasu od wojny, na twarzy miała jeszcze kilka zadrapań. Jej brązowe włosy były delikatnie pokręcone i opadały na ramiona. Miała na sobie czarną, dopasowaną spódnicę za kolano, niewysokie szpilki oraz białą elegancką koszulę na długi rękaw. Na jej widok kilka aparatów zwróciło się ku niej i blask fleszy rozświetlił salę rozpraw. To ona… Jedyna kobieta w Złotym Trio, które dało radę ze śmierciożercami i pokonało samego Lorda Voldemorta. Cała trójka stała się bohaterami świata czarodziejów. Nie można tutaj zapominać również o reszcie, jednak to na nich skupia się teraz każdy dziennikarz.
Hermiona podeszła do mównicy, na co Minister Magii uśmiechnął się szczerze. Bardzo lubił tę kobietę i widział ją w którymś z departamentów w Ministerstwie. Oczywiście ją oraz jej przyjaciół.
W głowach Draco, Narcyzy i Blaise’a w tym samym momencie przeszło to samo zdanie: No to już koniec.
- Proszę się przedstawić. – powiedział Minister Magii. Był to niezbyt wysoki, szczupły i elegancki mężczyzna. Jego włosy były krótkie i prawie wszystkie siwe.
- Hermiona Jean Granger, urodzona 19 września 1979 roku w Londynie, czarodziej pochodzenia mugolskiego. – powiedziała dumnie kobieta. Jej pochodzenie nie było dla niej powodem do smutku, lecz do dumy, że ktoś taki jak ona zrobił tak wiele.
- Pani Granger czy jest pani spowinowacona lub spokrewniona z oskarżonym Draconem Lucjuszem Malfoyem? – zapytał mężczyzna.
- W żadnym wypadku. – powiedziała stanowczo kobieta. Spojrzała na Slizgona na kratami, wyglądał co najmniej marnie.
- Co może nam powiedzieć Pani na temat oskarżonego oraz o wykroczeniach, jakich dopuścił się ten mężczyzna?
- Cóż… Draco Malfoy uczęszczał tak jak ja do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nigdy nie lubiliśmy się, wręcz można powiedzieć, że nienawidziliśmy się w czasach szkolnych. Malfoy wielu uczniom dokuczał i prześladował. W czasie bitwy o Hogwart stanął po stronie Voldemorta. – Narcyza ukryła swoją twarz w dłoniach. Granger mówiła wszystko, aby pogrążyć jego syna jeszcze bardziej. Doskonale wiedziała, że członkowie sądu czarodziejów najbardziej będą brali pod uwagę jej słowa. Na całe szczęście tylko ona ze Złotego Trio mogła pojawić się na rozprawie. Gdyby był tu jeszcze Potter i Weasley jej syn byłby całkowicie przegrany. – Hmmm…- zawahała się Hermiona i spojrzała najpierw na matkę Malfoya, a następnie na niego samego. Chłopak miał spuszczoną głowę. – Mimo wszystko wydaje mi się, że pan Draco Malfoy nie chciał stanąć po tamtej stronie. – Granger zauważyła jak momentalnie blondwłosy podniósł głowę i spojrzał na nią ze zdziwieniem. Na Sali rozpraw można było usłyszeć szepty i odgłosy zdziwienia.
- Czy mogłaby Pani powiedzieć dokładnie, skąd takie myślenie?- zapytał zdziwiony Ralson Cisco. Członkowie Wizengamotu szeptali do siebie.
Widać, że jej zdanie wywołało niezwykłe poruszenie. Pióra dziennikarzy zapisujące relacje z rozprawy zaczęły szybko notować. Twarze obecnych tutaj ludzi były zdziwione. Naprawdę nikt nie dowierzał w to co mówi Gryfonka. Większość ludzi znało relację między Malfoyem, a Granger i nikt nie pomyślał, że ona, tyle lat dręczona przez blondyna powie coś takiego o nim.
- Otóż Malfoy jest nieczułym dupkiem. Przepraszam za słownictwo. – uśmiechnęła się lekko do członków – Jednak kiedy doszło do ostatecznej rozgrywki między dobrem, a złem, jeśli mogę to tak ująć i zawołali Malfoya do śmierciożerców widziałam w jego oczach niezdecydowanie, niechęć do przejścia. Wydaje mi się, że nie chciał, aby jego rodzice zostali zamordowani za jego zdradę i tylko z tego powodu tam przeszedł. Myślę, że zrobił to wszystko tylko po to, aby jego rodzice uniknęli śmierci. – powiedziała dziewczyna.
Narcyza Malfoy patrzyła na Hermione z niedowierzaniem. Ona starała się bronić jej syna. Granger zauważyła w jej dziecku choć cień dobra, powód dla którego tak naprawdę Draco ostatecznie przeszedł na ich stronę. Rozszyfrowała go bez największego problemu. Nie sądziła, że ta dziewczyna będzie jedną z nielicznych osób, które zeznają na korzyść jej syna. Była pewna, że tym bardziej go pogrąży i swoimi słowami tylko potwierdzi miejsce syna w Azkabanie.
Draco słuchał uważnie każdego słowa znienawidzonej Gryfonki. Był pewny o tym, że dziewczyna odegra się za te wszystkie lata udręki, wyzywania jej od szlam i poniżania. Doskonale wiedział, że wyrządził jej tyle krzywdy, że teraz jego los zależy od niej, a ona go broni? To niemożliwe. Ona mogła się na nim teraz zemścić, zeznać na jego niekorzyść. Nie rozumiał jej. Poza tym, skąd to wszystko wiedziała? Jak go rozszyfrowała? Przecież cały czas zakładał na siebie maskę obojętności.
- Dziękujemy panno Granger. Nie mamy więcej pytań.- powiedział, a w zasadzie ledwo wykrztusił z siebie Cisco. Był tak samo zdziwiony jak wszyscy słowami Hermiony. – Proszę zająć miejsce. Po krótkiej naradzie ogłosimy wyrok. – wszyscy obecni na sali wstali, a sędziowie wyszli z Sali rozpraw.
Hermiona wzięła głęboki wdech i tuż po opuszczeniu Sali przez sędziów usiadła na ławce dla  świadków. Bardzo nie podobało się jej tutaj. To miejsce wywoływało na jej ciele dreszcze. Z resztą, kto lubi przebywać w sądzie? To bardzo stresujące, że czyjś los leży właśnie w twoich rękach. Gryfonka, kiedy dostała wezwanie jako świadek na rozprawę Draco Malfoya zdziwiła się. Dlaczego akurat do niego? Przecież tak wielu ludzi było oskarżonych, a wezwanie dostała tylko na tę rozprawę. Być może dlatego, że wiele ludzi wiedziało jakie relacje miała z tym chłopakiem. Liczyli na to, że przyjdzie go pogrążyć? Harry i Ron również dostali wezwanie na tę rozprawę, jednak nie mogli się pojawić, bo mieli jakieś spotkania z Ministrami Magii z innych państw, którzy chcieli koniecznie ich mieć w swoich Ministerstwach Magii jako aurorów. Poza tym wspólnie stwierdzili, że nie chcą przyczyniać się do skazania swojego, bądź co bądź rówieśnika. Hermiona bardzo długo zastanawiała się czy stawiać się na rozprawie czy nie, a przede wszystkim co miała zeznać. Powiedziała to, co uważała za słuszne, to co rzeczywiście czuła. Zdawała sobie sprawę z tego, że wywołała teraz burzę w świecie magii, jednak nade wszystko chciała być wierna sobie i temu co czuła.
Szatynka czuła na sobie wzrok siedzącej naprzeciw Narcyzy Malfoy. Kiedy podniosła wzrok, ich oczy się spotkały. Hermiona widziała w oczach tej kobiety pewną… wdzięczność? W końcu jako jedna z nielicznych zeznała na korzyść jej syna.
- Proszę wstać!- usłyszała i szybko odwróciła wzrok. Wszyscy obecni na Sali wstali, a do pomieszczenia weszli sędziowie. Draco Malfoy również wstał. Jego oczy teraz nie zdradzały co czuje, byłby jakby obojętne.
- Wyrok w imieniu sędziów Wizengamotu. Członkowie jednomyślnie, pięćdziesięcioma głosami uznali Dracona Lucjusza Malfoya za…- przerwał w kulminacyjnym momencie Ralson Cisco i oczami przeleciał po całej Sali. Wszyscy oczekiwali na decyzję sędziów, a Minister Magii specjalnie przedłużał, aby zrobić napięcie. W końcu to na ten wyrok czekali chyba wszyscy czarodzieje. Ta przerwa trwała dla Narcyzy Malfoy tyle co wieczność. Jej serce biło tak głośno, że wydawało jej się, że obecni na tej Sali to słyszą. - … niewinnego. – dokończył Minister Magii. Z Sali było słychać słowa zarówno uznania, jak i dezaprobaty. – Dracon Lucjusz Malfoy według opinii sędziów i członków Wizengamotu działał w obronie własnej oraz swojej rodziny, chcąc uniknąć śmierci. Z tego powodu sąd go uniewinnia. Proszę rozkuć oskarżonego. – wydał polecenie do strażników. Gdy to zadanie zostało wykonane Minister dodał – Dziękuję. – wszyscy członkowie wyszli z Sali rozpraw i zniknęli za wielkimi, brązowymi drzwiami po lewej stronie.
Kiedy tylko zamknęły się drzwi, dziennikarze ruszyli pędem do Hermiony. Przepychali się, aby być blisko niej.
- Co Pani myśli o uniewinnieniu? Czy zgadza się Pani z wyrokiem? – dziennikarze się przekrzykiwali, a pióra i kartki pergaminu wiszące w powietrzu czekały na to, aby zapisać każde słowo wypowiedziane przez Hermione. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że to dzięki niej Malfoy został uniewinniony.
Hermiona spojrzała na Malfoya, który właśnie podszedł do swojej matki i przytulił się do niej. To było wzruszające, kiedy widziała jak Narcyza Malfoy, ta zimna kobieta, która wydawała się być bez uczuć płacze rzewnie ze szczęścia przytulając swojego syna. Malfoyowie w tym samym momencie zerknęli na Hermione. Kobieta o platynowych włosach powiedziała bezgłośnie do jej Dziękuję, a jej potomek pochylił głowę z wdzięcznością. Dziewczyna uśmiechnęła się minimalnie do nich i zaczęła odpowiadać na pytania dziennikarzy.




A więc jesteś tu! Dziękuję Ci za to! Proszę zostaw komentarz, chcę wiedzieć, że tu byłeś!

Pierwszy rozdział pojawi się 3 kwietnia i już Cię na niego zapraszam :) 

2 komentarze:

  1. Podoba mi się, że postanowiłaś zacząć prolog od rozpraw, a głównie tej jednej. Subtelny początek. Choć można wyczuć, że chodzi o dramione, jest to naturalne.
    Pojawia się kilka błędów, ale wiadomo, że nie sposób wszystko zauważyć i poprawić :)
    Zastanawia mnie, dlaczego nie nawiązałaś do momentu, kiedy Harry, Ron i Hermiona trafili do dworu Malfoyów? Draco wywołany, by przyjrzeć się twarzy Pottera, usilnie starał się grać na zwłokę. Był niepewny, po której stronie się opowiedzieć. Ostatecznie przyznał jedynie, że może to być Potter, ale tylko m o ż e.
    Pozwoliłoby ci to potwierdzić słowa Granger, jej spostrzeżenia na temat Draco. No nic, to tylko moje zagwostki. I tak zapowiada się ciekawie. Tym bardziej, że widać, że dbasz o język.
    Pozdrawiam :)
    https://z-popiolow-powstan-niczym-feniks.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!
    Cieszę się, że tutaj zajrzałaś i przeczytałaś. Masz rację! Kompletnie zapomniałam o tej sytuacji! Ale jestem głupiutka. Pięknie dziękuję za opinię i wezmę ją pod uwagę :)
    Całuję i pozdrawiam,
    Leksia :)

    OdpowiedzUsuń