Serdecznie zapraszam Was na pierwszy rozdział mojego opowiadania :)
Miłej lektury,
Leksia
PS Jeśli tu jesteś, proszę skomentuj post. Chcę wiedzieć, czy ktoś to czyta 💘
Od tamtych wydarzeń w Ministerstwie Magii minęło już sześć
lat. Patrząc przez pryzmat całego życia to wcale nie jest dużo. 6 lat?
To 2190 dni,
52 560 godzin,
3 153 600 minut,
189 216 000 sekund
Z tej perspektywy wydaje się to jednak być sporym kawałem czasu.
Cóż mogło się wydarzyć w tym czasie? Naprawdę wiele…
Po pierwsze i chyba najważniejsze Hogwart został w stu
procentach odbudowany. Ten piękny zamek na nowo przyjmował przyszłych czarodziei,
którzy kształcili się na niezwykle wysokim poziomie. Wiele osób zaangażowało
się odbudowę: nauczyciele, uczniowie, absolwenci i nie tylko. Również
zaprzyjaźnione szkoły Beauxbatons i Durmstrang pomogły, aby ta placówka na nowo
mogła działać. Udało im się to w niezwykle krótkim czasie, bo zaledwie trzech
miesięcy, zatem już od 1 września 1998 roku uczniowie mogli przekroczyć wrota
Szkoły Magii i Czarodziejstwa w odbudowanym zamku. Ten czas rekonstrukcji
budynku był dla wszystkich wielkim przeżyciem. Pracujący mieli czas, aby
zarówno pomilczeć i płakać nad losem poległych oraz wspominać piękne chwile. To
w tym miejscu życie oddało wielu czarodziei, ich krew już dawno wsiąkła w
ziemię i uświęciła to miejsce. To również miejsce, gdzie zawiązało się wiele
przyjaźni. Czas odbudowy był dobrym momentem na lepsze poznanie siebie
nawzajem, zaprzyjaźnienie oraz połączenie uczuciem - miłością, która była tak silna, jak śmierć.
Harry Potter w czasie odbudowy Hogwartu związał się z
rudowłosą, piegowatą, jedyną córką państwa Weasleyów- Ginervą Weasley. Mieli
wiele czasu, aby docenić siebie nawzajem, aby prawdziwie i niezwykle mocno się
pokochać. Harry choć tuż po wojnie zamknął się na rudowłosą dziewczynę, to jednak
uczucie , które było tak silne, nie mogło się dużej hamować. Ginny bez żadnego
zawahania wybaczyła wszystko brunetowi i zaczęli być razem. Co więcej po 4
latach Potter oświadczył się pannie Weasley i teraz planowali ślub.
Harry początkowo pracował w Ministerstwie Magii jako auror,
jednak po rozmowie z Minervą McGonagall przejął jej stanowisko Dyrektora
Hogwartu. Profesorka uważała, że jest już zbyt stara na obejmowanie takiego
stanowiska. Wolała tylko uczyć i być opiekunem domu Godryka Gryffindora.
Ginny po ukończeniu edukacji w Hogwarcie rozpoczęła karierę
w drużynie quidditcha – Sroki z Montrose. Szło jej rewelacyjnie, jednak po
kontuzji na jednym z meczów musiała odejść z drużyny. Jednak szczęście się do
niej uśmiechnęło. Wieloletnia nauczycielka latania na miotle – profesor Rolanda
Hooch odeszła na emeryturę, a rudowłosa zastąpiła ją. Zatem zarówno ona jak i
Harry teraz pracowali w Hogwarcie. Mieli więc mnóstwo czasu dla siebie.
Hermiona Granger początkowo związała się z Ronem. Byli ze
sobą prawie pięć lat, jednak Hermiona zerwała z Ronem. Teraz nie mieli ze sobą
żadnego kontaktu. Ron oficjalnie przy swojej rodzinie oświadczył, że nienawidzi
Hermiony i nie chce mieć z nią nic wspólnego. Nikt poza Hermioną i Ronem nie
wiedział dlaczego się rozstali. Żadne z tej dwójki nie chciało pisnąć nawet słówka.
Hipotezy na temat ich rozstania były różne, jednak nie warto ich roztrząsać.
Hermiona wróciła do odbudowanego Hogwartu dokończyć naukę
jako jedyna ze Złotej Trójki. Uważała to za, jak to mówiła: plamę na honorze,
jeżeli nie dokończy swojej edukacji. Jednak nie przekonała dwójki swoich
przyjaciół do powrotu. Co z rodzicami? Po rzuconym na nich zaklęciu zapomnienia
– Obliviate – udało jej się spotkać z rodzicami i „zwrócić” im ich
wspomnienia. Była z tego powodu niezwykle szczęśliwa. Wytłumaczyła im dokładnie
co i dlaczego zrobiła. Nie mieli do niej pretensji, cieszyli się, że ją mają.
Byli dumni ze swojej córki, która tak jak oni została lekarzem. Co prawda nie w
stomatologii i nie w mugolskim świecie jak oni, ale też pomagała ludziom.
Podjęła pracę w Klinice Magicznych Chorób i Urazów Świętego Munga. Początkowo
pracowała na oddziale „wypadków przedmiotowych” jednak w porozumieniu z
dyrektorem szpitala utworzyli nowy oddział na nowym, dobudowanym VI piętrze
budynku : oddział chirurgiczny. Był to podobny oddział jak w mugolskich
szpitalach. Przyjmował pacjentów po wypadkach, z chorobami wewnętrznymi, którzy
musieli być operowani. Hermiona została ordynatorem tego oddziału. Robiła
ogromną karierę w medycynie i wiele gazet pisało o jej dokonaniach. Dziewczyna
kupiła sobie nieduże mieszkanie niedaleko szpitala, gdzie mieszkała razem z
swoim ukochanym rudym kocurem – Krzywołapem.
Ron po rozstaniu z Hermioną wciąż mieszkał w Norze z Arturem
i Molly Weasley. Dostał pracę w Ministerstwie Magii w Departamencie
Przestrzegania Prawa Czarodziejów w urzędzie niewłaściwego użycia czarów.
Radził tam sobie naprawdę dobrze i to było coś, co lubił robić. Z Harrym cały
czas utrzymywał kontakt, często się spotykali, jednak z Hermioną nie odezwał
się ani słowem od rozstania. Nie związał się też z nikim mówiąc: Ona jeszcze
wróci i będzie mnie błagać, abym do niej wrócił.
Draco Malfoy po uniewinnieniu mieszkał wraz ze swoją matką w
Malfoy Manor, jednak wspólnie zdecydowali, że sprzedają ich posiadłość i
wybudowali nowy dom pod Londynem, aby odciąć się od niemiłych wspomnień.
Zaczęli nowe życie w pięknym, oczywiście bogatym, jednopiętrowym domu. Malfoy
dokończył naukę w Hogwarcie i ku zdziwieniu wszystkich rozpoczął pracę w
Ministerstwie Magii w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów jako
auror. Spisywał się na tyle dobrze, że niedługo potem został szefem biura
aurorów. Wiele osób podziwiało go za tak wielką zmianę, ale miał też wielu
wrogów, którzy nie wierzyli w prawdziwe „nowe życie” Malfoya. Jednak Malfoy jak
to Malfoy, miał ich gdzieś. Malfoyowie całkowicie odcięli się od Lucjusza, nie
chcieli mieć nic wspólnego z więźniem Azkabanu.
W świecie czarodziejów był spokój. Ludzie otrząsnęli się już
po wojnie. Wszystko wróciło na dobre tory. Świat znowu był względnie
bezpieczny. Nie było już Lorda Voldemorta, jego poplecznicy albo siedzieli w
Azkabanie, albo tak jak Draco i Narcyza zaczęli nowe życie. Nikt już nie bał
się o następny dzień. Oczywiście były jakieś drobne sprzeczki, ale było to
kompletnie nieporównywalne z tym, co było już za nimi.
~*~
Była jesień 2004 roku. Wrześniowa pogoda rozpieszczała
wszystkich. Mimo tego, że kalendarz wskazywał już 30 września, pogoda dalej
była typowo letnia. Słońce świeciło oświetlając i ogrzewając błonia Hogwartu,
na którym teraz było pełno ludzi. Dzisiaj był zjazd absolwentów z 1998 roku.
Hermiona Granger przekroczyła właśnie bramę Hogwartu. Wiele
pięknych wspomnień wróciło do jej głowy. To tutaj przez siedem lat mieszkała,
to był jej drugi dom. Patrzyła teraz na piękny zamek. Liczne wieże i baszty
wyglądały jak wtedy, kiedy pierwszy raz pojawiła się w szkole. Błonia
rozciągały się naokoło i nie wyglądały tak, jakby sześć lat temu była tutaj
krwawa wojna. One zapraszały do rozłożenia koca na trawie i obserwowania zamku,
lasu i pięknego jeziora. Wszystko wyglądało tak pięknie, że miała ochotę stać
tutaj i podziwiać te widoki. Szatynka uśmiechnęła się szeroko. Znowu była w
domu. Wzięła głęboki wdech i rozkoszowała się zapachem. Tu jest tak pięknie
– pomyślała. Rozejrzała się szukając swoich przyjaciół. Dostrzegła Neville’a
Longbottoma oraz Lune Lovegood i szybko do nich podbiegła.
- Witajcie! – krzyknęła do swoich przyjaciół.
- Hermiona!- przywitali się Neville i Luna. – Całe wieki cię
nie widziałem – dodał Neville i przytulił dziewczynę.
- Ja was też. Tak bardzo tęskniłam za wami, za wszystkimi i
za Hogwartem. Nie wierzę, że Harry’emu udało się zaprosić wszystkich na ten
zjazd. Powiem wam, że nie sądziłam, że tyle osób się tutaj zjawi.
- A ja wierzyłam w to, że kiedyś się spotkamy – powiedziała
rozmarzonym głosem Luna. – Neville czy mówiłeś Mionie? – zapytała chłopaka.
- Miona od razu proszę cię, żebyś się nie gniewała. Ja i
Luna miesiąc temu wzięliśmy ślub – powiedział uśmiechnięty Neville i obydwoje
pokazali jej obrączki na swoich serdecznych palcach. Hermiona pisnęła z radości
i przytuliła się do obydwojga. – To była mała uroczystość, tylko my i rodzina.
Powiem szczerze, że zdecydowaliśmy się na to bardzo spontanicznie, jednak
miłość nie może czekać – powiedział Neville i objął mocno swoją żonę.
- Bardzo się cieszę! Oczywiście, że nie jestem zła. Rozumiem
waszą decyzję. Miłość nie może czekać – powiedziała Hermiona i wtedy dostrzegła
rudą czuprynę Rona.
- Cały czas nie odzywacie się? – zapytała z troską Luna,
kiedy zobaczyła znikający uśmiech Hermiony i to, gdzie powędrował jej wzrok.
Szatynka tylko pokiwała przecząco głową. – Naprawdę nie powiesz czemu się
rozstaliście? Byliście fajną parą – dodała, na co Neville lekko ją szturchnął.
Kiedy Hermiona chciała powiedzieć Lunie, że nie chce o tym
mówić, jak wybawienie podeszło do niej kilkunastu byłych Gryfonów witając się i
ciesząc z tego, że znowu się widzą.
W trakcie rozmów absolwentów Hogwartu w końcu zjawił się Chłopiec-który-przeżył,
a teraz raczej mężny brunet, dyrektor Hogwartu. Byli Krukoni, Puchoni i Gryfoni
powitali go ogromnym aplauzem, wiwatami i okrzykami. Tylko na Ślizgonach nie
zrobił on żadnego wrażenia. Ale wiadomo… w końcu to Ślizgoni, choć już kilka
lat starsi, nic się nie zmienili. Chłopak stał w drzwiach szkoły i uśmiechał
się szeroko.
- Witajcie kochani! – powiedział Harry z różdżką przyłożoną
do krtani, aby jego głos mogli usłyszeć wszyscy. – Niezwykle się cieszę, że
mogę was ponownie zobaczyć – dodał, na co kilku Ślizgonów prychnęło. Mimo
wygranej wojny, nie zmieniło się zbyt wiele. Absolwenci domu węża nie pałali
cały czas sympatią do Harry’ego i innych. Potter zbagatelizował to. Nic ani
nikt nie mógł zepsuć tego dnia, nawet oni. – Zapraszam was do środka, myślę, że
drogi do Wielkiej Sali nie zapomnieliście – zaśmiał się i zaprosił wszystkich
gestem do środka.
Absolwenci zaczęli wchodzić do środka. Dla niektórych był to
pierwszy raz od tych sześciu lat. W końcu nie każdy pomagał przy odbudowie
budynku. Płynnie udali się do Wielkiej Sali, która wyglądała jak za starych,
dobrych czasów. Umieszczone były w niej cztery długie stoły dla każdego z
czterech domów oraz stół nauczycielski. Zaczarowane sklepienie sali było teraz
gwieździstym niebem. Nieco niżej lewitowały świece. Okna, które również były
zaczarowane, nie wpuszczały światła. W środku panował uroczysty klimat kolacji.
Przy stole nauczycielskim siedziało wiele dawnych nauczycieli: m. in. Hagrid,
McGonagall, Flitwick, Slughorn. Byli też nowi, nieznani nauczyciele, którzy po
śmierci albo do odejściu na zasłużony wypoczynek poprzedników, objęli
stanowiska. Przy stole nauczycielskim siedziała również Ginny, jednak
zobaczywszy Hermione od razu do niej podbiegła i przywitała się z przyjaciółką.
- Miona kochanie!!! – pisnęła Ginny prawie przewracając
przyjaciółkę, a przecież tylko chciała ją przytulić.
- Ginny zaraz mnie udusisz! – powiedziała poważnie Hermiona,
na co rudowłosa zreflektowała się i poluźniła uścisk. – Tak bardzo tęskniłam!
Ten miesiąc, kiedy się nie widziałyśmy był straszny – dodała Hermiona
przytulając przyjaciółkę. Bardzo za nią tęskniła, a niestety przez pracę
dziewczyny w Hogwarcie oraz pracę Granger w Mungu nie mogły tak często się
spotykać.
Dziewczyny porozmawiały chwilę i Ginny przywitała się też z
resztą przybyłych. Wszyscy absolwenci czterech domów zajęli swoje miejsca tak
naturalnie, jakby nie minęło sześć lat, tylko dzień. Harry podszedł do mównicy
i z gracją, podobną do Dumbledore’a uciszył wszystkich.
- Powiem to jeszcze raz, witajcie w domu kochani! - zaczął, a brawa i wiwaty ponownie zagłuszyły
go. Wszyscy, no dobrze może oprócz Ślizgonów, cieszyli się na powrót tutaj. A
może inaczej… wszyscy się cieszyli, lecz tylko odważni to pokazywali. Kiedy
oklaski i krzyki ucichły Harry przemówił dalej. – Naprawdę bardzo się cieszę,
że was widzę. To niezwykła radość spotkać się po sześciu latach ponownie tutaj.
Chciałbym na początku, abyśmy minutą ciszy uczcili wszystkich, którzy odeszli
już tego świata, na czele z najznakomitszym dyrektorem Hogwartu Albusem
Dumblerorem – wszyscy wstali i z uniesionymi różdżkami oddali hołd poległym. Po
minucie Harry dalej przemówił – Usiądźcie. Wielu naszych przyjaciół umarło w
czasie bitwy, ale wierzę głęboko w to, że są tutaj razem z nami. Jestem o tym
przekonany. Pochowaliśmy ciała bliskich nam ludzi, jednak ich duch ciągle
tutaj, oni są między nami i razem cieszą się z tego, że po tych kilku latach
znów się spotkaliśmy. Hogwart wiele przeszedł od tamtego czasu. Został
odbudowany i cały czas kształci z najlepszą kadrą… - tutaj Harry ukłonił się w
stronę nauczycieli z wdzięcznością - … przyszłych czarodziejów. Zapewne już
niedługo będą uczęszczały tutaj nasze dzieci. Na stałe zapisaliśmy się na
kartach książki „Dzieje Hogwartu”. Dziś chcemy świętować, cieszyć się z
obecności naszych przyjaciół i znajomych. Ten piękny dzień i piękny wieczór
niech będzie kolejnym wydarzeniem zapamiętanym przez mury tego zamku. Bawcie
się dobrze do samego rana! A teraz życzę wszystkim smacznego – powiedział
Harry, a na stole pojawiło się wiele przepysznych potraw.
Hermiona była dumna ze swojego przyjaciela, że wygłosił tak
piękną przemowę, która bardzo mocno ją poruszyła. Myśl o uczniach, którzy
polegli tutaj, członkach Zakonu Feniksa oraz nauczycielach, a w tym
Dumbledore’a sprawiła, że kilka łez pojawiło się na jej policzkach. Ginny
widząc to przytuliła przyjaciółkę.
- Gdzie jest Ron? – zapytała Hermiona przyjaciółkę. –
Widziałam go na błoniach, a teraz zniknął mi z oczu. Myślałam, że może dzisiaj
coś się zmieni i usiądzie tutaj, na naszym miejscu…
- Ron siedzi na drugim końcu stołu z Seamusem i Deanem. Przykro
mi Hermiono, że tak to wygląda. Nie mogę wpłynąć na decyzję mojego brata, mimo
tego, że z nim o tym rozmawiałam. Uparł się jak osioł i weź tu człowieku z nim
rozmawiaj – powiedziała smutnym głosem Ginny. Doskonale wiedziała jak boli ta
sytuacja Hermione.
- Z wszystkimi się przywitałaś, a ja to co? – usłyszała w
swoim uchu męski, bardzo znajomy głos.
Hermiona od razu wstała i wtuliła się w chłopaka. Harry
doskonale wiedział kiedy się pojawić. Stali tak dłuższą chwilę przytuleni.
Bardzo im siebie brakowało. Potter po objęciu stanowiska dyrektora Hogwartu
miał tylko miesiąc wolnego – lipiec – kiedy uczniowie byli bezpiecznie w domach.
W sierpniu musiał już tutaj wracać, aby przygotować wszystko na przyjazd
uczniów. Te dwa miesiące rozłąki były dla dziewczyny bardzo ciężkie, tym
bardziej, że nie miała żadnego z przyjaciół w Londynie.
Po przywitaniu z przyjaciółką Potter poszedł przywitać się z
resztą, aż w końcu usiadł na miejscu naprzeciw Hermiony. Dziewczyna obserwowała
go, kiedy witał się z Ronaldem. Chłopcy, choć już tak naprawdę mężczyźni cały
czas utrzymywali ze sobąkontakt.
- Pięknie wyglądasz Hermiono, tak kwitnąco – powiedział
Harry uśmiechając się serdecznie do przyjaciółki, a dziewczyna odwzajemniła
uśmiech.
- Żebyś mi tak często to mówił – udała zazdrosną wybranka
chłopaka zakładając ręce na piersi w geście „oburzenia”.
- Ohh wiewiórko, przecież wiesz, że dla mnie jesteś
najpiękniejsza. – rzekł Harry uśmiechając się szeroko do narzeczonej.
Panna Granger bardzo się zmieniła. Przybrała kobiecych
kształtów. Po jej sterczących lokach sterczących w każdą stronę nie było już
śladu. Miała teraz lekkie fale do łopatek co zawdzięczała swojemu fryzjerowi i
odpowiednim kosmetykom oraz odpowiedniej pielęgnacji. Teraz były jednak spięte
w bardzo eleganckim upięciu. Zaprzyjaźniła się też z makijażem, który teraz
podkreślał jej czekoladowe oczy oraz smukłą twarz. Miała na sobie czarną
sukienkę bez ramiączek, odciętą w odpowiednim miejscu w talii, kończącą się tuż
za kolanem. Jej długie, szczupłe nogi podkreślały niewysokie, klasyczne szpilki
z czubkiem.
Hermiona, Harry i Ginny rozmawiali wesoło o wszystkim i o
niczym z innymi Gryfonami. W Wielkiej Sali panowała przyjazna atmosfera,
wypełniona rozmowami i śmiechem. Wszyscy wspominali nie tak odległe czasy
szkolne. Przypominali sobie swoje dziecinne wybryki i lekcje.
Hermiona rozejrzała się po Sali. Była rozradowana tym, że po
raz kolejny mogła tu być. Wszyscy ubrani byli w odświętne stroje: dziewczyny w
piękne suknie, a mężczyźni w eleganckie garnitury. Rozglądając się po Sali
widziała uśmiechnięte, przyjazne buzie. Dziewczyna zerknęła też na wprost, na
stół Ślizgonów. Ku jej zdziwieniu, nawet Ślizgoni uśmiechali się. Dostrzegła
też blond czuprynę, która nie była już platynową. Draco Malfoy siedział
pomiędzy Blaisem Zabini i Pansy Parkinson. Ostatni raz widziała go, kiedy
wrócili do Hogwartu dokończyć naukę. Chłopak od tamtego czasu bardzo się
zmienił. Nie był już taki wychudzony, co wtedy zawdzięczał dwumiesięcznemu
pobytowi w Azkabanie. Był teraz bardzo
zadbany, jego ciało znacznie się zmieniło, był dużo bardziej męski. Musiał dużo
pracować fizycznie, bo miał umięśnione ciało. Jego twarz również zmężniała.
Miał bardzo dojrzałe rysy.
Kobieta odwróciła od niego wzrok, kiedy do jej stołu
podeszli Ernie Macmillan, Cho Chang oraz Luna. Dosiedli się do nich i zaczęli
rozmawiać.
Kiedy wszyscy już zjedli, Harry zaproponował zwiedzanie
budynku. Przeszli przez wszystkie pokoje wspólne, lepiej wyposażone sale
lekcyjne, bibliotekę, która została wzbogacona o nowe zbiory i wszystkie inne
pomieszczenia budynku. Uczniowie na ten czas zjazdu absolwentów wyjechali pod
opieką wybranych nauczycieli do Dumstrangu. Hermiona była pod wrażeniem, że
Harry tak to wszystko zorganizował. Mężczyzna miał głowę na karku i bardzo
dobrze spisywał się na nowym stanowisku. Był chwalony zarówno przez rodziców
młodych czarodziejów jak również nauczycieli Hogwartu. Po zwiedzeniu szkoły w
Wielkiej Sali zaczął się prawdziwy bal, który rozpoczął uroczysty walc uczniów
i nauczycieli. Nie zabrakło też kapeli zamówionej przez dyrektora, która swoją
muzyką bawiła gości do samego rana oraz barku z alkoholami. Przecież wszyscy
byli już pełnoletni.
Hermiona i Ginny zmęczone po tańcu do jakiejś szalonej i
szybkiej piosenki podeszły do baru, aby napić się drinka.
- Dwa razy margarita/ ognista whisky – usłyszał barman w tym
samym momencie.
Hermiona odwróciła się i zobaczyła Draco Malfoya, który w
tym samym momencie wraz z Blaisem Zabini podszedł do baru.
- Blaise powiedziałbyś, że Granger, wiecznie przemądrzała,
wzorowa uczennica z samymi wybitnymi na koniec pije alkohol? – zaśmiał się
ironicznie do czarnoskórego blondyn, na co on wybuchnął śmiechem.
- Mi ciebie też bardzo niemiło widzieć, Malfoy – warknęła
Hermiona.
- Ajj… co to za cięty język, Granger. Minus 10 punktów dla
Gryffindoru – zakpił Malfoy uśmiechając się z wyższością.
- Czyżby pobyt w Azkabanie cię nie zmienił Malfoy? Myślałam,
że choć troszkę zmądrzałeś, ale jak widać nawet wiecznie przemądrzała, wzorowa
uczennica z samymi wybitnymi na koniec może się mylić – syknęła szatynka
przedrzeźniając go. Chłopak zrobił groźną minę, kiedy wspomniała o więzieniu.
- Jak widać niektórzy się nie zmieniają. Dupek zawsze
zostanie dupkiem – dodała tylko Ginny mierząc nienawistnym wzrokiem Ślizgonów.
- A ty ruda po co się wtrącasz jak dorośli rozmawiają? Gdzie
jest Pottuś? Kto cię obroni? – warknął Blaise. Z jego oczu można było wyczytać
złość.
- Dwie margarity proszę dla pięknych pań. – powiedział
barman i położył na blacie dwa koktajle. Hermiona sięgnęła po nie, kiedy Malfoy
odciągnął jej ręce.
- Nie słyszałaś? Dla pięknych pań, czyli nie dla was. Może
te piękne panie jeszcze przyjdą, co nie Blaise? – zaśmiał się wrednie blondyn,
na co jego przyjaciel wybuchnął takim śmiechem, że wszyscy obecni w Wielkiej
Sali odwrócili się ku nim.
- To tych dwóch ognistych wsyp trochę trutki dla fretek i
czarnoskórych kretów, może się udławicie – powiedziała do barmana Hermiona
mierząc wrogim spojrzeniem Ślizgonów. Ginny zaśmiała się, zabrała ich koktajle
i obydwie dziewczyny odeszły.
Hermiona była wściekła. Nie sądziła, że coś zepsuje jej ten
dzień. A tu jednak proszę… Malfoy i Zabini jak zawsze wszystko psują. Niby
dojrzalsi, a cały czas niezwykle dziecinne bachory. Faceci, a w szczególności
Ślizgoni rosną tylko wzwyż, a intelekt niestety stoi w miejscu od jedenastego
roku życia.
Gryfonka wróciła w myślach sześć lat wstecz, kiedy ponownie
zagościła w Hogwarcie, aby dokończyć naukę. Malfoy, który również wrócił,
zupełnie jakby zapomniał o tym co wydarzyło się w sali rozpraw w Ministerstwie
Magii. Przecież była pewna, że po wyroku uniewinniającym okazał jej wdzięczność,
podziękowanie skinieniem głowy. On jednak przez tamten rok dodatkowej nauki nie
przestał nabijać się z Gryfonów, a przede wszystkim z Hermiony, Rona i
Harry’ego. Kobieta była pewna, że choć trochę zmieni nastawienie co do nich
skoro nie ma już Voldemorta, śmierciożerców, podziałów. Jednak w tych pustych
głowach nic nigdy się nie zmieni. Hermiona przypomniała sobie cytat, który
bardzo często mówiła jej babcia: Faceci nigdy się nie zmieniają, a kobiety
nie omijają sklepów z butami. Szatynka zaśmiała się pod nosem i napiła się
drinka.
Razem z Ginny usiadły przy stoliku pod oknem i obserwowały
tańczące pary na parkiecie. Obiecały sobie, że nic nie zepsuje już im tego
wieczoru, nawet takie fretki i krety.
Resztę wieczoru i poranka dziewczyny spędziły tańcząc,
rozmawiając z nauczycielami, w tym szczególnie długo z ich ulubionym półolbrzymem
– Hagridem. Nad ranem Hermiona pożegnała się z Harrym, Ginny i innymi,
obiecując, że niedługo powtórzą spotkanie, ale już nie w Hogwarcie i bez
Ślizgonów. Wyszła przed drzwi wejściowe z zamiarem udania się przed bramę
szkoły, aby stamtąd teleportować się do mieszkania. Jakie było jej zdziwienie,
kiedy schodząc po schodach ktoś złapał ją mocno za rękę i odwrócił.
- Ron… to bolało! – krzyknęła Hermiona, choć trochę ucieszyła
się, że w końcu ją zauważył. Całą imprezę ją unikał. Widziała go rozmawiającymi
z ich przyjaciółmi z Gryffindoru, z nauczycielami, z Ginny i Harrym również,
ale do niej nie podszedł, nie zagadał, nie chciał choć na ten jeden wieczór
zakopać topór wojenny.
Kobiecie bardzo brakowało Ronalda. Bądź co bądź, ale
spędzili z sobą wiele lat, najpierw jako przyjaciele, potem na podstawie mocnej
i jak się wydawało trwałej i znaczącej wszystko przyjaźni, wybudowali związek,
który dla wielu był przykładem. Znali się jak łyse konie, ufali sobie i kochali
się szczerze. Potem rozpadł się, kiedy Hermiona postanowiła rozstać się z
rudzielcem. Nie chciała nikomu zdradzać z jakiego powodu, mimo wszystko
obiecali sobie, że nikt o tym się nie dowie. Rozeszli się w nieprzyjaźni, Ron
wszystkim naokoło rozpowiadał o tym, że nie są razem. W domu rodzinnym, z tego
co powiedziała jej Ginny i Harry, Ronald przy kolacji wstał i surowym, mocnym
głosem powiedział: Hermiona Granger dla mnie nie istnieje. Nigdy nie
poznałem osoby o takich danych osobowych. To nikt, rozumiecie? Dla mnie to
nikt! Nie życzę sobie, aby ktokolwiek w tym domu szepnął coś o niej.
Z racji tego, że świat czarodziejów żył wydarzeniami Złotego
Trio, to w gazecie „Prorok Codzienny” na pierwszej stronie ukazał się obszerny
artykuł informujący wszystkich czytelników o rozstaniu pary z ruchomym
zdjęciem, na którym dwójka, początkowo trzymająca się za ręce, rozchodzi się w
różnych kierunkach. Wielu dziennikarzy kontaktowało się z Hermioną, aby
powiedziała chociaż słówko na temat powodu, który sprawił, że związek się
rozpadł. Zarówno ona jak i rudzielec nie pisnęli ani słowa na ten temat, tak
jak sobie to obiecali. Po jakimś czasie media ustąpiły, choć i tak ludzie, ich
wspólni znajomi zadręczali ich pytaniami.
- Bo miało boleć – syknął gardłowym głosem. Hermiona
otworzyła szeroko oczy, nigdy nie słyszała takiego tonu jego głosu. – Po co
tutaj przyjechałaś? Nikt na ciebie tutaj nie czekał, nie liczył, że się
pojawisz – warknął głośno. Na około nich, pomimo bardzo późnej pory, zebrało
się kilkunastu ludzi obserwujących sytuację.
- Ronald co ty mówisz? To nasi wspólni przyjaciele, znajomi!
Zapomniałeś, ja też chodziłam do tej szkoły dla czarodziejów? – spytała wątłym
głosem. Ta sytuacja bardzo ją raniła.
- Ty nie jesteś czarodziejem. Ty jesteś zwykłą szlamą! –
powiedział kpiąco Ronald zakładając ręce na piersi. Znał ją, wiedział jak
cholernie ją to zaboli.
Hermiona nie wierzyła własnym uszom. Wiele krzywdzących słów
usłyszała od rudzielca w czasie ich rozstania, ale nie posunął się tak daleko,
nigdy nie wyzwał jej od… szlam.
- No brawo, brawo Weasley. W końcu przejrzałeś na oczy –
powiedział spokojnie Draco Malfoy klepiąc po ramieniu byłego Gryfona. – Nie
sądziłem, że kiedyś zmądrzejesz, a tu proszę, jednak!
- Malfoy nie wtrącaj się, to nie Twoja sprawa! – warknęła
Hermiona z oczami pełnymi łez. To dla niej za dużo jak na raz.
- Granger jesteś szlamą i w końcu to zrozum. Myślisz, że co?
Uratowałaś świat i to zmieni status twojej krwi? Myślisz, że ludzie zapomną z
jakiego domu pochodzisz? Nigdy nie powinnaś tutaj trafić, to szkoła dla
czarodziejów, a nie kogoś takiego jak ty. Ludzie nagle patrzyli na ciebie
lepiej? Myślisz, że to coś zmieniło? Otóż muszę cię rozczarować, to nic nie
zmieni. Jesteś szlamą, nic nie wartą szlamą – odpowiedział spokojnym głosem.
- Zdjęcie! – krzyknął Dean Thomas i błysk fleszu rozświetlił
ich twarze. Cała trójka odwróciła głowę chcąc chronić oczy. – Malfoy, nie wierzyłem
w twoją przemianę. Już jutro okaże się
artykuł w „Proroku Codziennym” na temat twojego udawanego drugiego
życia. Zapiszę w nim każde słowo, które wyleciało z twoich ust w stronę Miony.
Wszyscy zrozumieją, że twoje słowa w wywiadach, że niby status krwi już się dla
ciebie nie liczy, że nie ma podziałów! To wszystko to jedna, wielka bujda! –
powiedział ostro, obejmując przyjaznym ramieniem osłupiałą Hermione. Ludzie na
około patrzyli z niedowierzaniem. Wielu z nich tak samo jak redaktor naczelny „Proroka
Codziennego” nie wierzyło w przemianę Ślizgona, przez co potwierdzająco kiwali
głowami.
- Wal się Thomas – warknął Malfoy i odszedł. Był wkurzony.
Jak ten durny Gryfon mógł mu tak zagrozić. Blondyn był lekko wstawiony i od
razu zwalił na ten stan swoje słowa. Co prawda myślał tak cały czas, ale starał
się zatuszować swoje wcześniejsze życie, aby lepiej odebrał go świat
czarodziejów. Ślizgon prychnął - Przecież i tak tego nie napisze - pomyślał
i po przejściu przez bramę Hogwartu teleportował się do domu.
Hermiona przytuliła przyjacielsko Deana, a kilka łez
spłynęło po jej policzku. Kiedy się uspokoiła, a tłum wraz z Ronem wrócił z
powrotem do Wielkiej Sali, poprosiła chłopaka, aby nie pisał nic o tej
sytuacji. Nie chciała stawiać w złym świetle Rona ani Malfoya. Była na nich
zła, a nawet wściekła, ale nie chciała by wszyscy się o tym dowiedzieli.
Wiedziała, że może to odbić się na nich niezbyt dobrze. Mimo wszystko tego nie
chciała. Thomas jednak nie zgodził się na jej prośbę i powiedział, że wszyscy
muszą się dowiedzieć o tym, że Malfoy tylko udawał, aby postawić się w lepszym
świetle. Odprowadził Gryfonkę za bramę szkoły, gdzie pożegnali się, a
dziewczyna teleportowała się do domu.
Ten dzień skończył się nie tak jak planowała. To miał być
jeden z lepszych dni w jej życiu, kiedy wróci do szkoły, spotka się z tymi
wszystkimi ludźmi. A jednak… są ludzie, którzy potrafią wszystko zepsuć. Czasem
najlepszy dzień może zakończyć się jak najgorszy – z tą myślą usnęła w
swoim łóżku.
Hej. Mam małe pytanko. Kiedy następny rozdział 😉😆
OdpowiedzUsuńHejka 😊
UsuńNastępny rozdział w piątek 😊
Pozdrawiam, Leksia 😇