Witajcie!
Serdecznie zapraszam Was na trzeci rozdział mojego opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Całuję,
Leksia
Hermiona obudziła się po godzinie 12. Tak długo już dawno
nie spała. Jak widać jej zmęczony organizm domagał się zasłużonego odpoczynku.
Kochała swoją pracę nade wszystko, jednak bardzo często musiała zostawać w niej
dłużej niż było to zaplanowane. No niestety, kiedy okręt tonie, kapitan musi
być na pokładzie statku. Nie wyobrażała sobie, aby kiedy coś się dzieje, jej
tam nie było. Często nawet mając urlop lub dzień wolny po dyżurze przychodziła
do szpitala, aby pomóc lub po prostu zobaczyć jak wygląda sytuacja. Praca
pochłonęła całej jej życie. Rodzice mówili o niej: pracoholiczka, być
może mieli nawet rację. Jednak Hermionie dobrze to robiło, bo nie myślała wtedy
o swoim nudnym życiu. Jej przyjaciele mieszkali w Hogwarcie, z Ronem nie miała
kontaktu, a rodzice dużo podróżowali korzystając z jeszcze młodego wieku i
pieniędzy. Kobieta wolała posiedzieć dłużej w szpitalu, aniżeli spędzać samotne
chwile w swoich czterech ścianach rozmyślając o tym, jak beznadziejnie ułożyło
się jej życie towarzyskie.
Owszem, był ktoś, kto poza Harrym, Ginny i rodzicami był
dla niej ważny. Pewien bułgarski czarodziej, były uczeń Durmstrangu i szukający
narodowej reprezentacji Bułgarii w quidditcha – oczywiście był to Wiktor Krum.
Mężczyzna odezwał się do niej po wojnie, aby pomóc w odbudowie szkoły, która
dla niego również była ważna – to tam poznał się z Hermioną. Przyleciał pomóc,
a potem został jeszcze miesiąc w Londynie, gdzie zakolegował się z Ronem,
Harrym i Ginny. Dogadywał się z nimi bardzo dobrze, choć wielokrotnie mówił
Granger, że rudzielec nie jest odpowiednim dla niej kandydatem. Kiedy (ku
uciesze) bruneta dziewczyna zerwała z Weasleyem, przyjechał do niej na dwa
tygodnie, aby pomóc jej w tych trudnych chwilach. Hermiona kategorycznie
powiedziała, że mogą być tylko i wyłącznie przyjaciółmi, że nigdy nie będą
parą. Krum nie wziął jednak tego za bardzo do siebie mówiąc, że poczeka na nią
tyle czasu ile trzeba będzie.
Od tamtego czasu często wymieniali między sobą listy, a
Krum co kilka miesięcy przyjeżdżał do Londynu, aby ja odwiedzić. Co więcej
Granger była raz w Bułgarii na wakacjach, gdzie poznała przyjaciół Wiktora,
jego rodzinę, a przede wszystkim zwiedziła Instytut Magii Durmstrang. Właśnie w
czwartek miał przyjechać do niej Wiktor na tydzień, w czasie którego miał odbyć
się mecz quidditcha z reprezentacją Anglii.
Kobieta podniosła się z łóżka, założyła szlafrok i
pogłaskała Krzywołapa leżącego w swoim domeczku. Kot tylko miauknął, jakby
prosił ją, aby dała mu spać. Granger poszła do kuchni, włączyła ekspres do kawy
i wybrała swoją ulubioną kawę – cappuccino. Do jej nosa dotarł najpiękniejszy
zapach mielonej świeżo kawy. Otworzyła lodówkę i wyjęła z niej wszystkie
potrzebne składniki na jajecznicę z bekonem i tosty. Po niedługiej chwili
zanosiła duży kubek z kawą i talerz z jedzeniem do salonu, położyła go na
stole, włączyła wiadomości w telewizji i z wielkim apetytem zjadła śniadanie. Po
około godzinie poszła do łazienki, aby zacząć się szykować na spotkanie. W
sumie to miała dzisiaj dwa spotkania. Jedno o 15, drugie o 17:30. Nie chciała
iść na ani jedno, ani drugie. Wiedziała, że obydwa te spotkania nie będą nad
wyraz miłe.
Pierwsze spotkanie w Dziurawym Kotle z pewnością nie
będzie należało do najmilszych. Mimo, że bardzo lubiła tę osobę to wiedziała,
że temat podejmowany w rozmowie będzie trudny.
Drugie spotkanie w La petite z Malfoyem to już w
ogóle katastrofa. Chciała z nim omówić ten czek dla szpitala, czy potrzeba
jakiegoś prawnika, czy co tam się robi w takiej sytuacji. Poza tym chciała się
dowiedzieć, skąd wpadł mu pomysł o tak dużym dofinansowaniu dla szpitala.
Hermiona wyszła z łazienki i w samej bieliźnie udała się
do sypialni, gdzie usiadła przy toaletce i zaczęła robić makijaż. Kiedy
skończyła, podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Pogoda dziś była dużo
ładniejsza niż wczoraj. Słońce dało przyjemne światło i zapewne dość wysoką
temperaturę, patrząc na ludzi chodzących w cienkich kurtkach i sukienkach.
Dziewczyna podeszła do szafy i wyciągnęła z niej białą sukienkę za kolano w
kwiaty, która była dość luźna i miała ¾ rękaw. Do tego wybrała karmelowe botki
na słupku i czarną skórzaną kurtkę. Ubrała się i uczesała włosy.
Była już 14:50, kiedy wsypywała jedzonko dla Krzywołapa w
jego miseczkę w kuchni. Pogłaskała kocura, zabrała torebkę oraz różdżkę i
teleportowała się w uliczkę obok Dziurawego Kotła. Poprawiła sukienkę i weszła
do środka. Wnętrze pubu było ciemne, niezbyt czyste i niezbyt schludne, zatem
nic się nie zmieniło.
- Witaj Hermiono! – powiedział Tom: zgarbiony, łysy
mężczyzna, który był właścicielem i barmanem Dziurawego Kotła.
- Dzień dobry Tom! – przywitała się dziewczyna i
uśmiechnęła się szeroko. – Jestem tutaj umówiona, masz jakiś wolny stolik? –
rozejrzała się Granger po sali. Nie widziała żadnego wolnego miejsca, ale liczyła
na to, że uda się choć dwa znaleźć.
- Chodź za mną, tak pod ścianą, za kotarą są dwa wolne
miejsca – zaproponował mężczyzna i wolnym krokiem poszedł w wyznaczone miejsce.
Po drodze powiedział jej, że niedługo pub przejmie nowa właścicielka – Hanna
Abbott. Dziewczyna zdziwiła się bardzo, jednak rozumiała, że Tom chce odejść w
końcu na zasłużoną emeryturę. – To tutaj – dodał mężczyzna i różdżkom odsłonił
kotarę. Była Gryfonka podziękowała grzecznie i usiadła na jednym z dwóch
krzeseł.
Po niedługiej chwili do lokalu weszła bardzo dobrze znana
dziewczynie osoba. Była pulchną, rudowłosą kobietą, z ogromnym uśmiechem na
twarzy. Zdjęła z siebie kolorowy płaszcz i beret, i odwiesiła je na wieszaku
przy drzwiach. Rozejrzała się uważnie po Sali i zobaczyła machającą Hermione do
której od razu podeszła. Granger wstała z krzesła.
- Cześć Hermionko tak dawno cię nie widziałam kochaniutka
– powiedziała Molly Weasley przytulając niedoszłą synową.
- Dzień dobry Pani Weasley. Taak, dużo czasu minęło od
naszego ostatniego spotkania – odpowiedziała szatynka odwzajemniając uścisk.
Obydwie kobiety usiadły przy stoliku i zamówiły coś do
jedzenia.
- W jakiej sprawie chciała się Pani spotkać? – zapytała
Hermiona. Nie chciała owijać w bawełnę, bo nie widziała w tym sensu.
- Miałaś mi mówić po imieniu, kochaniutka. Cóż Hermionko,
dotarły do mnie pewne wieści. Mianowicie dowiedziałam się o zajściu, jakie
miało miejsce w Hogwarcie. Słyszałam jak Ron się zachował – mówiła ze smutną
miną Molly. Widać było, że bardzo jej głupio i przykro wyjaśniać sytuacje za
swojego syna.
- Przepraszam Molly, ale nie chcę rozmawiać o tym
wydarzeniu – powiedziała stanowczo Hermiona. Tom przyniósł im ich zamówienie:
kawy i zupy dyniowe.
- Hermiono, proszę cię, wysłuchaj mnie – dziewczyna
zatopiła usta w swoim cappuccino i skinęła z pozwoleniem głową. – To, co Ronald
powiedział tak bardzo mnie zdziwiło, że na początku nie chciałam w to uwierzyć.
Jest mi przykro i jestem zła na mojego syna, za to, co powiedział osobie, którą
kocha. Tak ja wiem, że on ciągle cię kocha Hermionko, ciągle jesteś dla niego
ważna. Myślę, że kiedy poukłada sobie to wszystko w głowie, będziecie mogli być
szczęśliwi, razem – powiedziała Molly i złapała dziewczynę za rękę.
- Nie uważam, żeby osoba, która kocha obrażała w tak bolesny
sposób – odpowiedziała chłodno. Obydwie kobiety zjadły swoje ciepłe dania i
wróciły do rozmowy.
- Miłość bywa ślepa i głupia. Z miłości ludzie robią
różne, dziwne rzeczy. A z powodu odrzuconej, to szaleją. Ron cierpi. Wraca z
pracy i idzie od razu do swojego pokoju. Dużo pije, prawie w ogóle z nami nie
rozmawia. Ja wiem, że dla ciebie to też ciężka sytuacja, ale przez to, że nawet
nie znam powodu przez który się rozstaliście, ciężej mi pomóc. On z pewnością
nie chciał cię urazić, nie chciał Cię skrzywdzić, ja to wiem. Ron nie potrafi
sobie z tym wszystkim poradzić, może spotkalibyście się i porozmawiali? –
zaproponowała Molly i wzięła duży łyk swojej kawy.
- Molly, nie wyobrażasz sobie jak mi jest ciężko. Ron był
dla mnie wszystkim, myślałam, że to z nim będę mogła się starzeć. Jednak życie
plecie różne scenariusze. Teraz z dnia na dzień budzę się silniejsza i wierzę w
to, że Ronald też niedługo taki będzie. Po sytuacji w Hogwarcie nie ma nawet
takiej opcji, żebym w najbliższym czasie się z nim spotkała. A teraz jeżeli
pozwolisz, to chciałabym zakończyć ten temat i zapytać cię, co z weselem Ginny
i Harry’ego? – zapytała Hermiona i obydwie kobiety zaczęły rozmawiać na
zupełnie inny temat.
Granger nie chciała ciągnąć tego uciążliwego i bolącego
ją tematu. Spodziewała się, że rozmowa z Molly skupi się tylko na
usprawiedliwianiu Rona. Z jednej strony rozumiała, że matka zawsze stanie po
stronie swojego syna, ale chciała też, aby kobieta zrozumiała co może w tym
wszystkim czuć ona. Jej też nie jest łatwo.
Po godzinie 17 Hermiona pożegnała się z Molly i
teleportowała się w miejsce niedaleko kawiarni, w której umówiona była z
Malfoyem.
Okazało się, że kawiarnia umiejscowiona była na bulwarach
nad Tamizą. Słońce już zachodziło oświetlając jej twarz pomarańczowymi
promieniami. Na dworze było jeszcze ciepło jak na końcówkę września. Hermiona
powoli szła w stronę kawiarni, delektując się ostatnimi ciepłymi dniami, przecież
w Londynie to rzadkość. Kiedy już stała przed lokalem zauważyła siedzącego w
ogródku Malfoya, czytającego jakąś mugolską gazetę. Miał na sobie czarny
garnitur, białą koszulę z rozpiętymi trzema guzikami od góry i chusteczkę w
kieszonce. Jego zmierzwione włosy i czarne okulary przeciwsłoneczne komponowały
się ze strojem idealnie. Widziała, jak kilka kobiet siedzących przy pobliskich
stolikach zerka na niego. Nie lubiła go, ale musiała mu przyznać, że miał w
sobie to coś, co sprawiało, że każda osoba płci pięknej na niego patrzy.
Hermiona poprawiła włosy i podeszła do stolika przy którym siedział. Widziała,
że kilka kobiet odwróciło głowę z miną, która pokazywała zawód.
- Cześć Granger – powiedział oschle Draco, ale wstał i
odsunął krzesło, aby mogła usiąść.
- Cześć Malfoy. Nie spodziewałam się po tobie ludzkich
zachowań – powiedziała spokojnie Hermiona, kiedy siadał. Mężczyzna unosząc rękę
zawołał kelnera.
- Witam. To menu dla państwa. Dzisiaj polecamy szarlotkę
z lodami i musem truskawkowym oraz bitą śmietaną. Do tego oczywiście jedną z
naszych najlepszych kaw w Londynie, a jeżeli są państwo bardziej głodni, to
serwujemy też dania główne, sałatki, mięsa, zupy. – wyrecytował bez zawahania
kelner. Mężczyzna miał około 28 lat, był to wysoki, umięśniony brunet z
nienagannym uśmiechem oraz dużymi błękitnymi oczami, które nawet na sekundę nie
spojrzały nigdzie indziej niż na Hermionę.
- Kochanie, jesteś bardzo głodna? – spytał Malfoy. Sam
nie podejrzewał się o takie słowa, ale wkurzył go ten dziwny kelner. Gapił się
na Granger jakby była ósmym cudem świata.
Mężczyzna usłyszawszy te słowa odwrócił wzrok z szatynki
z wyraźnym zawodem. Hermiona patrzyła z niedowierzaniem na Malfoya i powoli
przyswajała to, co ten dupek powiedział. Czy on przed chwilą nazwał ją
„kochaniem”? Chyba oszalał albo ktoś sprzedał jego duszę diabłu.
- Że co proszę? – odpowiedziała pytaniem na pytanie
Hermiona po chwili ciszy. – Ten pan i ja w żadnym wypadku nie jesteśmy razem,
proszę pana. Chyba mu coś padło na rozum – usprawiedliwiła się od razu była
Gryfonka i na jej twarz wskoczył piękny, szczery uśmiech, kiedy spojrzała na
kelnera. Był zjawiskowo przystojny!!! Malfoy natomiast spojrzał na nią z
obojętnym wyrazem twarzy.
- Cóż, musiałem cię z kimś pomylić – zaśmiał się, chcąc
wyjść z twarzą. – Ja poproszę sałatkę z łososiem. Do tego szklankę whisky z
lodem. Granger?
- Ja może… w sumie sama nie wiem co chcę – powiedziała
niezdecydowana przeglądając menu.
- Proponuję Pani quiche z warzywami lub kurczakiem albo
krewetkami. Do tego białe półwytrawne wino – zaproponował brunet i wskazał jej
tę pozycję w karcie dań.
- Nieee… chyba też poproszę sałatkę z łososiem. Do picia
sok pomarańczowy. Dziękuję pięknie – odparła szatynka. Kelner puścił jej oczko
i zabrał menu.
Ogródek kawiarni był wypchany po brzegi. Najwidoczniej ta
kawiarnia musiała być dość popularna wśród mugoli. Dziwiła się, że Malfoy ją
znał. W końcu to czarodziej czystej krwi, który tępi szlamy, takie jak ona, a
chodzi sobie do mugolskich restauracji? Śmieszne to całkiem.
Siedzieli w ciszy obserwując Tamizę i płynące po niej
wycieczkowce. Nad rzeką spacerowało wielu ludzi, którzy korzystali z takiego
pięknego dnia. Po niedługiej chwili przystojny kelner przyniósł sok i whisky,
które podstawił przed odpowiednimi klientami.
- Dobrze Malfoy. Chyba wiesz po co się spotkaliśmy –
zaczęła Hermiona po wzięciu łyka napoju. Malfoy również upił nieco swojego
bursztynowego płynu.
- Jak każda uczennica Hogwartu chciałaś iść na randkę z
najprzystojniejszym mężczyzną na tej planecie? – zapytał niezwykle spokojnie i
spojrzał na nią.
Granger bardzo się zmieniła. To nie była już napuszona
brunetka. Teraz jej włosy zgrabnie opadały na łopatki. Miała szczupły, ale
delikatny wyraz twarzy i ogromne czekoladowe oczy. Jej zęby, idealnie proste i
białe schowane były za pełnymi, malinowymi ustami. Przestała się już ubierać w
stare, rozciągnięte swetry, ale zakładała kobiece, dobrze dobrane stroje i
buty, podkreślające jej długie, szczupłe nogi.
Jak możesz tak myśleć o szlamie? – pomyślał Draco
i szybko wyrzucił z głowy myśli o Granger.
- Prędzej zjadłabym surowe jajko niż umówiła się z tobą
na randkę – powiedziała surowo, a jej czekoladowe oczy wysłały mu chyba z
tysiąc piorunów.
- Dziękujemy – powiedzieli Draco i Hermiona, kiedy kelner
przyniósł im ich jedzenie.
- Chciałam z tobą porozmawiać o czeku, który dostałam. Chciałabym,
żebyś wytłumaczył mi po co mi on – kontynuowała była Gryfonka i spróbowała
sałatki. Była obłędnie dobra. W głowie zapisała sobie wszystkie składniki, aby
zrobić ją, kiedy przyjedzie Wiktor.
- To nie jest czek dla ciebie, ale dla twojego oddziału w
Mungu. Słyszałem, że ciężko wam się powodzi. Co prawda ja nigdy nie
pozwoliłbym, żebyś mnie dotknęła, a co dopiero operowała, bo mogłabyś wtedy
decydować o moim życiu, ale inni pewnie cię nie znają i dlatego pozwalają na to
– zakpił Malfoy uśmiechając się wrednie.
Nie daj wyprowadzić się z równowagi – pomyślała
Gryfonka i wzięła głęboki wdech. Ewidentnie chciał, aby wybuchła i zrobiła mu
dym, ale ona była ponad nim.
- Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała dotykać ciebie,
ani nikogo z twojej rodziny, bo jeszcze zarażę się jakąś arystokratyczną pychą,
dupkowatością, głupotą i egoizmem, a tego w żadnym wypadku bym nie chciała.
Zatem powiedz mi o co chodzi – warknęła Granger i kontynuowała jedzenie
sałatki, popijając ją od czasu do czasu sokiem.
- Cóż… wtedy w Hogwarcie nieco przegiąłem. Nie powinienem
cię obrażać, zmieniłem się i nie chcę, aby były jakieś podziały. Sam polubiłem
mugolskie lokale takie jak ten oraz gadżety, np. telefon czy telewizor.
Chciałem, abyś wstawiła się trochę za mną, bo naprawdę byłem wtedy pijany i ten
rudy Wieprzlej tylko napędził lawinę głupich słów. Ten czek był tak jakby na
pokazanie tego, że żałuję. Wiem, że twoja Gryfońska duma nie pozwoliłaby na to,
abym tobie dał jakieś pieniądze, zatem w ramach rekompensaty dam je komuś, kto
ich potrzebuje, a dla ciebie jest ważny. Z pewnością dajesz z siebie wszystko
dla pacjentów, więc nie odrzucisz moich pieniężnych przeprosin – powiedział
Draco i uśmiechnął się nieznacznie widząc, że na jej zębach jest kawałek
szpinaku. – Masz coś na zębach – zaśmiał się szczerze i wziął łyka whisky.
- Malfoy, czy Ty mnie przeprosiłeś? Albo inaczej, szukasz
sposobu, aby mnie przeprosić, żeby nie powiedzieć tego wprost? – zapytała z
niedowierzaniem. Myślała, że prędzej Merlin zejdzie na ziemię niż Draco Malfoy,
naczelny dupek Slytherinu ją przeprosi.
- Nie bierz tego do siebie, ale coś w tym jest.
- Co z prawnikami, czy to wszystko może odbyć się tak po
prostu?
- Już to załatwiłem. Jutro mój prawnik pojedzie do Munga
i tam zostawi pismo, które warunkuje możliwość oddania wam 20 tysięcy galeonów.
Wszystko będzie jak najbardziej legalne. Kwota ma być tylko i wyłącznie na
potrzeby twojego oddziału. Obyś wykorzystała je mądrze. Pewnie Wieprzlej nigdy
nie przyniósł ci takich pieniędzy – zaśmiał się Malfoy i dopił resztę whisky.
- Nie jestem z Ronaldem od długiego czasu – warknęła i
zawołała kelnera. – Poproszę rachunek.
- Rozdzielić na dwa, czy płacą państwo razem? – zapytał
kelner, który o mały włos w biegu nie zahaczył się o własne nogi.
- Na dwa – powiedziała Hermiona.
- Ja zapłacę – powiedział w tym samym czasie Draco. – Ja
zapłacę – powiedział dobitnie i spojrzał na byłą Gryfonkę. Co jak co, ale za
kobiety zawsze płacił, nawet jeżeli miała być to Granger.
Kelner poinformował, że już idzie po rachunek i wszedł do
lokalu. Na dworze było już prawie ciemno. Teraz już tylko garstka ludzi
spacerowała, reszta z pewnością była już w swoich domach. Wieczór zrobił się na
tyle chłodny, że Hermiona zapięła swoją skórzaną kurtkę i założyła szalik,
który miała w torebce.
Po niedługiej chwili do ich stolika podszedł brunet i
pokazał Draconowi rachunek. Mężczyzna włożył do skórzanego zeszyciku odpowiednią
kwotę plus napiwek, a kelner w tym czasie powiedział coś do ucha kobiecie, na
co ona wybuchnęła perlistym śmiechem. Podziękowali kelnerowi i wyszli z ogródka
kawiarni.
- No to cóż Granger, zapewne chciałaś, żeby ten wieczór
skończył się u ciebie w łóżku, ale niestety jestem już umówiony z pewną seksowną
blondynką. Mam nadzieję, że nie będziesz płakać całej nocy – powiedział
kąśliwie Draco.
- Twoje niedoczekanie. Mam nadzieję, że to ostatni raz
jak się widzimy. Żegnam – powiedziała oschle i nie czekając aż odpowie odeszła
od niego i skręciła w pustą uliczkę, a stamtąd się teleportowała.
Draco stał tak chwilę. Zaimponowała mu swoją
dociekliwością i złośliwością godną jemu samemu. Nie spodziewał się, że ta
ułożona Gryfonka może mieć tak cięty język. W szkole była zupełnie inna, mało
kobieca, bardziej broniąca Pottera i Weasleya, wkurzająca kujonka, przemądrzała
i prymusowata. Było kilka starć między nimi, chociażby pamiętne uderzenie w
trzeciej klasie. Śliwę miał chyba przez dwa tygodnie. Zaimponowała mu też
walcząc ze śmierciożercami, licząc się z tym, że może zginąć. Poza tym
wybroniła go w sądzie, za co nawet był jej trochę wdzięczny.
Malfoy włożył ręce do kieszeni i poszedł w tą uliczkę, z
której przed chwilą teleportowała się Granger i po chwili zrobił to samo.
Stał przed dużymi, białymi drzwiami w kamienicy gdzieś na
obrzeżach Londynu. Zapukał w nie, a po chwili otworzyła mu wysoka blondynka w
skąpym szlafroku.
- Czekałam na ciebie. – wyszeptała Anna i przyciągnęła go
do siebie. Draco od razu zamknął drzwi i rzucił na mieszkanie zaklęcie wyciszające.
Wiedział, że dzisiejszej nocy będzie tutaj głośno.
Anna zrzuciła z siebie szlafrok, a jego oczom ukazało się
jej prawie nagie ciało, okryte tylko koronkowym, czerwonym body. Kobieta zdjęła
z Dracona marynarkę, a następnie koszulę i spodnie. Zaczęli automatycznie się
całować.
Ta relacja nie miała nic wspólnego z miłością. Obydwojgu
chodziło tylko o jedno: zaspokojenie swoich potrzeb, bez myślenia o
jakimkolwiek związku. Doskonale wiedzieli, czego chcieli i to im w zupełności
wystarczało. Ich relacja trwała już kilka miesięcy i nie było potrzeby, by póki
co ją kończyć.
Draco popchnął Anne na łóżko nie przerywając pieszczot.
Po niedługiej chwili, obydwoje oddali się rozkoszom i emocjom, które rozpierały
ich nagie ciała.
~*~
Hermiona teleportowała się do swojego mieszkania. Była
zmęczona obydwoma spotkaniami. Były dla niej ciężkie psychicznie. Malfoy bardzo
ją zdenerwował. Jak zawsze był irytująco pewny siebie i swoimi docinkami
próbował wyprowadzić ją z równowagi.
Granger chcąc odpocząć psychicznie, wyjęła z lodówki wino
i nalała sobie porządną porcję do kieliszka. Weszła do salonu wraz z butelką oraz
kieliszkiem. Tam zrzuciła z siebie kurtkę i buty. Na szafce pod telewizorem
było radio wraz z odtwarzaczem CD-room. Dziewczyna włączyła sprzęt i wypiła kilka
sporych łyków z butelki. Do jej uszu dotarły znajome dźwięki smutnej piosenki.
Kiedy
się już zestarzejesz, znormalniejesz, zmądrzejesz
Czy będziesz jeszcze pamiętać
Z ilu niebezpieczeństw wyszłyśmy razem?
Dopalające się resztki wspomnień, zakochanie,
czułość
Tęsknię za czasami, kiedy byłyśmy niezależni
Lata temu
Spodziewałbyś się?
Więc rób, co chcesz
Bo wszystko już stracone
Wszystkim, czego pragnęłam, byłeś Ty
Nigdy nie dostanę się do nieba
Bo nie wiem jak
A teraz wznieśmy toast, może dwa
Za wszystkie rzeczy, które zmarnowałam na Ciebie
Oh-oh
Powiedz mi, czy straciłam je dla Ciebie?
Oh-oh
Tylko po to, byś mógł mnie porzucić
Oh-oh
Po tym wszystkim, co straciłam przez Ciebie?
Czy to wszystko zmarnowałam na Ciebie?
Oh-oh-oh, oh-oh
Oh-oh-oh
Czy to wszystko utraciłam przez Ciebie?
Oh-oh-oh, oh-oh
Kochanie, czy to wszystko zmarnowałam przez
Ciebie?
Czy straciłam to przez Ciebie? *
Hermiona puściła kilka
razy tę piosenkę, w czasie której śpiewała, co chwilę popijając łyk, a to z
butelki, a to z kieliszka. Wczuwała się w każde słowo tej piosenki. Łzy
kaskadami spływały po jej policzkach. Te słowa idealnie odzwierciedlały jej
uczucia do Rona. Tyle razem przeszli i z tylu niebezpiecznych sytuacji wyszli
razem. Kochali się bardzo mocno, lecz to wszystko było złudzeniem. Wszyscy
uważali ich za idealną, kochającą się parę, a to wszystko z dnia na dzień legło
w gruzach. Był dla niej kimś najważniejszym, kimś dla kogo poświęciłaby
wszystko i z kim przeszła wiele trudnych, ciężkich chwil. Teraz te wszystkie
uczucia były niczym. Molly mogła sobie myśleć, że to tylko Ron przeżywa ich
rozstanie, jednak ona czuła się tak samo paskudnie, w szczególności wieczorami,
które spędzała tylko z Krzywołapem.
Gdyby ktoś zobaczył, jak
tańczy z butelką wina w salonie pomyślałby, że powinna trafić do wariatkowa.
Łzy moczyły jej białą sukienkę, ale jej to nie przeszkadzało. Przeżywała jeden
z tych trudnych wieczorów, które zawsze kończyły się ogromnym kacem moralnym.
Kiedy chyba po raz setny
tego wieczoru słuchała „swojej” piosenki i piła drugą butelkę wina ciągle
tańcząc usłyszała dzwonek do drzwi. Odstawiła butelkę na stół, wyłączyła radio
i zaklęciem posprzątała w salonie. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Widok w
drzwiach ją zaskoczył.
- Chyba przyszedłem w
najlepszą porę. – usłyszała znajomy głos.
Przed jej oczami stał,
choć był trochę rozmazany, wysoki, umięśniony brunet, z krótkimi włosami i
mocnymi rysami twarzy. Na jego twarzy był kilkudniowy zarost. Miał na sobie
czarny płaszcz, który był rozpięty, a pod nim wystawała czarna koszula. Miał
też ciemne jeansy i eleganckie buty. W ręku trzymał średniej wielkości walizkę.
Hermiona w panice, że
zobaczy ją w takim stanie starała się wytrzeć łzy z policzka, jednak kiedy
spojrzała w swoje odbicie w lustrze, które wisiało w przedpokoju omal nie
zaczęła krzyczeć. Jej oczy były czarne, a na policzkach i szyi był wyschnięty,
rozmazany przez łzy tusz do rzęs. Kobieta zasłoniła rękoma twarz i kazała mu
wejść do środka i się rozgościć, a sama szybko pobiegła do łazienki, gdzie
zmyła cały makijaż. Zabrudzoną sukienkę włożyła do kosza na pranie, a ubrała
długi sweter i dresy. Włosy spięła w wysokiego kucyka.
Kiedy wyszła z łazienki,
jej gość szedł do salonu z dwoma kubkami gorącej herbaty. Hermiona usiadła obok
niego na kanapie i wzięła naczynie z gorącym płynem. Znał ją bardzo dobrze:
herbata malinowa z miodem, goździkami, cytryną i imbirem. Idealnie rozgrzewała
ją od środka, kiedy na zewnątrz czuła się zimna jak lód.
- Wiktor co robisz tutaj
dwa dni wcześniej? – zapytała po pewnym czasie przerywając ciszę, która zapadła
między nimi.
- A może najpierw się ze
mną przywitasz, Mionko? – odpowiedział jej pytaniem na pytanie. Kobieta
odstawiła zarówno swój kubek jak i bruneta na szklany stolik i przytuliła się
mocno do niego.
Tak rozpaczliwie
pragnęła czyjejś bliskości, kogoś kto ją zna i wie, że rozmowa może nie pomóc,
jeśli jej stan jest ciężki. Trzeba czekać, odpowiadać bliskością na jej potrzebę
bliskości. On doskonale to wiedział mimo tego, że nie mógł być przy niej nad
wyraz często, to zawsze pozwalał jej na czułość. Pamiętał, że nie pozwoliła mu
na myślenie o nich razem, jako para, to jednak chciał być dla niej jak
przyjaciel, którego utraciła po rozstaniu z Ronem. Wiedział, że ona jeszcze nie
jest gotowa na to, by wchodzić w nowy związek. Mimo to był zawsze kiedy tylko
mógł. Wystarczył mu jeden rozpaczliwy list, a on teleportował się do niej, by
choć dać jej się przytulić i tak siedzieć nie mówiąc nic. Mimo, że normalnie
była taka gadatliwa, że buzia jej się nie zamykała, to w takich chwilach
kochała ciszę, a on to wiedział i dawał jej to, czego pragnęła.
- Dziękuję Ci Wiktor –
szepnęła kończąc bardzo długi uścisk. – Zatem, co tutaj robisz?
- Stwierdziłem, że
przyjadę wcześniej, bo nie miałem co robić. Chłopaki z drużyny też dzisiaj
przylecieli do Londynu. Pierwszy trening mamy mieć już jutro. Przepraszam cię,
że ci o tym nie powiedziałem. Chciałem ci zrobić niespodziankę. Jak widać w
porę przyjechałem – odpowiedział i objął ją silnym ramieniem. Czuła się
spokojnie i bezpiecznie.
- W żadnym wypadku nie
jestem na ciebie zła, cieszę się, że tu jesteś. A co jeżeli nie byłoby mnie w
mieszkaniu?
- Nocleg mam również w
hotelu, gdzie reszta chłopaków, a do ciebie udałbym się pewnie dopiero w
czwartek – odparł po chwili podając szatynce kubek z jej herbatą.
- Ohh… no tak. Miałam
dzisiaj ciężki dzień, wiesz? Ale nie ważne, co u Ciebie? Wyglądasz niezbyt
dobrze, schudłeś bardzo. Co się dzieje? – zapytała z troską. Rzeczywiście od
ich ostatniego spotkania mężczyzna stracił na wadze z osiem kilogramów.
- Nic, po prostu
zacząłem chodzić na siłownię, dieta, ale nie będę cię oszukiwać. Moja mama
wpadła w pewne problemy. Ubzdurała sobie, że ojciec ją zdradza. Teraz trafiła
do szpitala, bo wpadła w jakąś paranoję. Zaczęła rzucać zaklęcia na jakąś
mugolkę, która przyszła do nas do domu, bo zbierała jakieś podpisy. Była pewna,
że to kochanka ojca. Ma sprawę w sądzie. To wszystko odbija się na mojej
rodzinie i na mnie. Wszyscy bardzo się martwią, że nigdy z tego nie wyjdzie –
wyżalił się mężczyzna i upił łyk herbaty. Wiedział doskonale, że z nią może być
w stu procentach szczery.
- Jeżeli będziecie
potrzebowali pomocy jakiegoś specjalisty, to pamiętaj, że ja znam wielu i w
razie czego mogę wam pomóc Wiktor – zaproponowała i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję. Co to za
spotkania miałaś dzisiaj? – zapytał.
Hermiona odpowiedziała
mu o spotkaniu z Molly i o późniejszym z Malfoyem, uprzednio mówiąc o
wydarzeniu w Hogwarcie. Krum był rozgoryczony tym, że matka Weasleya widzi
tylko to, co dzieje się jego dziecku, a nie dostrzega jak cierpi Granger.
Jednak wspólnie stwierdzili, że matka zawsze obroni swoje dziecko, cokolwiek by
nie zrobiło. Jeżeli chodzi o Malfoya, to Wiktor przejął się, że znowu zwyzywał
ją, jednak docenił też ten datek na szpital. Podsumował to tym, że ma co myśleć
o tym za kogo uważa cię jakiś znienawidzony przez nią dupek. Trzeba myśleć o
tym, co uważają o tobie przyjaciele i bliskie osoby. Szatynkę bardzo ucieszyły
te słowa. Wiktor zawsze wiedział co powiedzieć, aby było dobrze.
- Krzywołap! – ucieszył
się Wiktor, kiedy kot wskoczył mu na kolana. – Byku, jak ja cię dawno nie
widziałem!
- To tylko kot, a nie
byk Wiktor – zaśmiała się Hermiona i pogłaskała rudego kota. – Pewnie jesteś
zmęczony i chcesz położyć się spać.
- Powiem szczerze, że
tak. Skoczę do łazienki, ogarnę się i idę spać. Muszę wstać o 10, a jest już 4
nad ranem. W dobrym towarzystwie czas szybko leci – powiedział Krum i pocałował
Hermionę w czubek głowy, po czym udał się do łazienki.
Szatynka szybko posprzątała
kubki i naszykowała kanapę w salonie, aby Wiktor mógł się położyć, po czym
udała się do swojej sypialni i przyszykowała swoje rzeczy do spania.
- Dobranoc Miona –
pożegnał się Wiktor i pocałował ją w czoło. – Pamiętaj, jeżeli miałabyś zły
sen, jestem obok w pokoju. Zawołaj, a ja po prostu przyjdę.
- Dobranoc, wiem,
pamiętam – powiedziała i udała się do łazienki.
Po szybkim prysznicu i
ubraniu się w koszulę nocną, poszła do swojej sypialni i położyła się. Ten
dzień był dla niej ciężki, ale za to wieczór spędziła niezwykle miło. Po
zgaszeniu lampki przy łóżku niemal od razu usnęła.
*LP- Lost on you
Bardzo ciężko czytało mi się fragment, który miał białe tło. Pewnie to jakieś niedopatrzenie, ale zachęcam żebyś to zmieniła ;c
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam żadnego dramione, a tym bardziej takiego, w którym Hermiona jest lekarzem. To bardzo prawdopodobny zawód dla niej, także takie historie mnie nie rażą. Czasami niektóre kwestie bohaterów były bardzo dziecinne, przekomarzanki jakby byli w Hogwarcie, ale to też ma swój urok, także nie będę się tak paskudnie czepiać :P Ciekawy jest zabieg z pojawieniem się Kruma w opowiadaniu, bo rzadko się z tym spotykałam, a to może dodać nowe wartości do opowieści.
Ściskam,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Witaj!
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że nie zauważyłam tego białego tła za tekstem i sama nie wiem jak je teraz usunąć. Próbowałam usunąć tekst, dodać na nowo [wcześniej w Wordzie zmieniając, aby tekst nie miał tła] jednak nie chce się zmienić. :C Postaram się w wolnej chwili jakoś pokombinować. Dziękuję pięknie za Twoją opinię, jest dla mnie niezwykle cenna i wezmę te rzeczy pod uwagę. :) Z wielką radością przeczytam Twoje opowiadanie w najbliższym czasie.
Całuję,
Leksia
Oj, nie wiem jak Ci w tym doradzić :c czasami blogspot płata figle :c
Usuń